,,Co jeśli klucz maturalny nie otwiera żadnych drzwi” ? (Loesje).
No właśnie, w sumie to po co ta matura? Całe lata od pierwszej klasy dzieci są sprawdzane i oceniane, a nawet o zgrozo testowane. Obecnie matura potrzebna jest po to, aby dostać się na studia. A może lepiej by było, gdyby po skończonej szkole średniej (po ustawicznym ocenianiu wiedzy przez 11-12 lat), młodzież dostała świadectwa i poszła sprawdzić swoje siły na wybranym przez siebie kierunku, na uczelni wyższej? Według mnie dopiero tam, powinny odbywać się egzaminy wstępne.
Z tego co wiem, to już w lutym uczniowie składają deklarację maturalną zdawania egzaminów z wybranych przez siebie przedmiotów. Czas składania deklaracji, a czas składania papierów na uczelnie, dzielą ,,lata świetlne”. A przecież w tym okresie dorastania u młodych ludzi, decyzje wyboru uczelni i kierunków zmieniają się z tygodnia na tydzień. Wiem co piszę, bo przerabiałam to 6 lat temu z moimi córkami. Duuuuużo cierpliwości to kosztowało. Niewielu jest maturzystów, którzy od przedszkola chcą być lekarzem czy aktorem. Zdecydowanie więcej jest tych niezdecydowanych 😉.
„Dzień świra” pewnie każdy oglądał ? Jeden z bohaterów tego filmu, Adaś Miauczyński wypowiada takie refleksyjne, a jakże dosadnie prawdziwe zdanie ,, to jest jakiś ponury absurd – żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem”.
Nie chce nikogo obrazić, ale w wieku w którym zdaje się maturę naprawdę trudno o życiowe wybory. Niewiele się jeszcze przeżyło i niewiele się o sobie wie. Po roku studiowania, wielu z tych młodych ,,dorosłych” stwierdza, że to nie to, że jednak chce czegoś innego ! A tu ZONG ! Aby zmienić kierunek, często trzeba ponownie przystąpić do matury, aby uzyskać dodatkowe punkty na nową uczelnię. Po co to? Jaki jest w tym cel ? Czemu sobie tak życie utrudniamy? Naprawdę nie rozumiem tego.
Prawda jest taka, że w naszej edukacji nadal rządzą schematy, a od wielu lat również tzw. klucze, w które trzeba się wstrzelić na testach i które nic, a nic (no dobra – mało) z wiedzą wspólnego nie mają. Kostka Rubika już ułożona, a Ty drogi uczniu, masz minimalny wpływ na to, żeby ułożyć ją samemu. Nawet przy interpretacji wiersza nie można ,,popłynąć” i wyrazić swojego zdania (och jak mnie to wkurzało w szkole)😉 – musisz trafić w klucz i tyle. No niech mi ktoś wytłumaczy zalety takiej edukacji ? A może są, tylko ja ich nie widzę?
Ta weryfikacja wiedzy, szumnie nazywana egzaminem dojrzałości jak dla mnie z dojrzałością tak naprawdę nie ma zbyt wiele wspólnego. Za to wokół słychać narzekania na braki podstawowych kompetencji studentów, tak bardzo potrzebnych do funkcjonowania w życiu codziennym ? Jakich? Najczęściej kompetencji miękkich. No ale jak mają uczestniczyć w dyskusjach na ćwiczeniach, jak mają pracować z tekstem, jak mają zdawać egzaminy w formie opisowej, jeśli ustawicznie od I klasy sp wypełniali testy? Dziś liczy się rozwój indywidualny, myślenie krytyczne, samodzielne, my zaś tworzymy wzorce do których na siłę chcemy wszystkich dopasować i zmierzyć jedną miarą. Kolejne reformy edukacji skupiają się tylko na korektach podstaw programowych. Z przykrością stwierdzam, że nasza edukacja nadal nie uczy jak myśleć, ale świetnie uczy co myśleć wrrrrrr.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że ciągle brakuje nam refleksji i robimy z uczniami coś, czego sami nie lubiliśmy w szkole, z czym sami się często nie zgadzaliśmy. Ciągle, ustawicznie zasłaniamy się realizacją podstawy programowej, a przecież to program mamy realizować ( w nim już są treści z PP – bynajmniej powinny być😊). Nie doceniamy, nie widzimy, nie chcemy widzieć, nie wiemy, że mamy ogromną autonomię w realizacji tych treści, działań??? Prawo oświatowe mówi co mamy robić, ale nie jak robić. TO NASZ WYBÓR . Biadolimy również na biurokrację i pewnie do końca jej się nie pozbędziemy, ale prawda jest taka, że często po prostu nieznajomość przepisów prawa oświatowego sprawia, iż sami z sobie tworzymy stosy niepotrzebnych papierów. Brakuje nam też odwagi by ,,wejść w dialog” z wymaganiami wizytatorów, którzy zdarza się, że interpretują rozporządzenia po swojemu, albo tworzą swoje niepisane i niczym nie poparte wymagania itd. itp.
Przez kilka lat obserwowałam efekty realizacji planu daltońskiego u małych dzieci przedszkolnych i było to piękne doświadczenie . We własnym tempie, według własnych możliwości, z zachowaniem autonomii wyborów i ogromną odpowiedzialnością dzieciaki układały swoją osobistą kostkę Rubika – my nauczyciele ,,rączki trzymaliśmy przy sobie” 😊, byliśmy z boku, inspirowaliśmy ………I wiecie co? Te brzdące dały radę – jedne prędzej, drugie później, ale ułożyły – tyle że na miarę własnych możliwości , potrzeb, zaintersowań 😍! Zatem drodzy Nauczyciele – nie czekajcie na cud reformy – cudujcie sami 😉. CD
Cudujemy, cudujemy… piszemy programy autorskie, wprowadzamy nowe metody nauczania, i przy tym wszystkim ciągle musimy kombinować, żeby jakoś “obejść” rozporządzenia i wymagania papierkowe, jakie na nas prawo nakłada.
Pani Ewo bardzo się cieszę , że cudujecie 🙂 i mocno trzymam kciuki abyście cudowały jak najdłużej ! Napiszę Pani tylko, że nie trzeba obchodzić rozporządzeń 🙂 . W rozporządzeniach jest napisane co mamy robić, ale nie JAK to robić – to na szczęście zależy od nas. Rada Pedagogiczna ma w tym dużą autonomię – gwarantuje to Pani. Proszę zajrzeć do zakładki na moim blogu gdzie są rozmowy edukacyjne – tam o tym mówię – rozmowa z Robertem Halikiem :-). Pzdr CD
Nie czekajcie na cud- cudujcie sami- super! Bądźcie CUDEM 🙂
Iwka – my cudujemy od lat prawda ? 🙂 I ciągle nam mało 🙂 . Pzdr